Cartolina postale

Kilka dni temu obejrzałam Rzymskie wakacje - niby po raz kolejny, ale nigdy nie odznaczałam się szczególną słabością ani do tego filmu, ani do Audrey Hepburn. Jeżeli chodzi o sam Rzym jest wręcz przeciwnie. Plasuje na szczycie miejsc, które chciałabym zobaczyć, a jeżeli nie na samiuśkim wierzchołku, to na pewno w jego okolicach. W przypadku Wiecznego Miasta nawet bardziej zależałoby mi na tym, żeby go doświadczyć, niż przebiec od punktu do punktu "zwiedzając". A odkąd oglądanie filmów również rozważam w kategoriach doświadczeń, dawkowanie sobie Rzymu w deszczowe wieczory jest jak najbardziej wskazane! 


Seans miał w każdym razie wpływ na zakupy, które uczyniłam kolejnego dnia. Jakimś cudem udało mi się wydostać z mojego miasta i przemieścić się do Krakowa, gdzie w niedzielne poranki, pod Halą Targową, odbywa się giełda wszelkiego rodzaju rupieci. Uwielbiam pchle targi, ale z mocnym postanowieniem oszczędzania, wróciłam tylko z jedną książką i powyższymi pocztówkami. Na fali po Rzymskich wakacjach przybrałam temat przewodni zakupów, który oscylował wokół Włoch. Początkowo miał być to sam Rzym, ale potem ujrzałam fotografię z Wenecji (jej fragment: zdjęcie pionowe, po lewej) i plan podupadł. Odrzuciłam go ostatecznie po kartce z Padwy (pierwsze/ostatnie zdjęcie), a najbardziej zachwiał się w posadach, kiedy w ręce wpadła mi kopenhaska syrenka... Ale nie, wróciłam tylko z Włochami, usatysfakcjonowana łowami. Teraz tylko myślę nad tym, gdzie przechowywać swoją kolekcję i czy warto ją jeszcze eksponować - mój pokój jest chyba ostatecznie zagracony, między innymi przez wszystkie zdjęcia, które wieszam na ścianach, stawiam na parapetach, wtykam między książki na regale etc... Pomyślę sens robienia albumów i przeanalizuję, kiedy będę miała kolejną okazję ku powiększeniu swojej kolekcji starych kartek pocztowych. No i też wybiorę jakiś fajny temat przewodni.

PS Cartolina postale - z włoskiego to po prostu kartka pocztowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz